sobota, 6 września 2014

Wirtualna granica między życiem, a "życiem"

Czym byłby dzisiejszy świat bez internetu? Czy miałby rację bytu? Takie mniej więcej pytania zadajemy sobie czasem, gdy po raz kolejny znajdujemy na stronie internetowej sklepu pewną rzecz, którą od dawna chcieliśmy mieć, a nie była ona dostępna stacjonarnie. Zastanawiamy się nad tym, gdy rano spieszymy się do pracy, na uczelnie i w pośpiechu przy śniadaniu przeglądamy najświeższe informacje, gdyż nie mielibyśmy czasu na poranną wizytę w kiosku z gazetami. Internet- dobrodziejstwo czy przekleństwo naszych czasów. Nie tylko ułatwia nam życia ale także niesie za sobą wiele zagrożeń. Rozwija nasz intelekt, a czasem rujnuje nasz spokój ducha.

Każdy chce być akceptowany, kochany, podziwiany, chwalony. Lubimy, choć się do tego nie przyznajemy, gdy ktoś nam czegoś zazdrości lub prawi nam komplementy. Nie bez powodu umieszczamy różne zdjęcia, a to z wakacji, ślubu, imprez, spotkań na popularnych portalach społecznościowych. Niby takie jedno, dwa zdjęcia, jednakże ileż emocji to za sobą niesie.
"Polubi ktoś, czy nie... ile osób, padnie rekord?"
 "Skomentował moje zdjęcie! Napisał, że ślicznie wyszłam. Może mam szansę?" itd.
Emanujemy tam naszą prywatnością, choć "normalnie" nie lubimy, gdy ktoś wchodzi nam w przysłowiowych  "buciorach" do naszego życia. Sami się przecież na to zgadzamy! Taki "lajk" od osoby, z którą nie zawsze mieliśmy dobry kontakt wbrew pozorom gdzieś  w naszej psychice naprawia nasze relacje. Przypadkowo dostrzeżona osoba, jej ładne zdjęcie, czy zainteresowania sprawiają, że mamy ochotę bliżej ją poznać, choć czasami nie byliśmy z nią nawet na "cześć".
Wszystko ma swoje wady i zalety. Takie internetowe możliwości również. Nie zdajemy sobie sprawy jednak jak to wszystko wpływa na nas samych, jak kształtuje nasze gusta. Zasłyszane gdzieś w kopalni sieci kawałki jakiegoś wcześniej nieznanego zespołu, sprawiają, że odnajdujemy coś czego od dawna szukaliśmy. Miasta, które chcieliśmy zwiedzić, a nigdy nie było nas na to stać, możemy obejrzeć za pośrednictwem galerii, wirtualnych wycieczek po danym miejscu. Zakupy, szukanie ciekawych ofert pracy, szkoleń, wyjazdów. Odnajdowanie przyjaciół z dawnych lat, być może odświeżenie tych znajomości, szybka rozmowa z przyjaciółką, która wyjechała na inny kontynent. To wszystko jest możliwe. Czasem uważam że synonimem internetu powinno być słowo "możliwość". Bo to daje nam możliwość! Możliwość prawie na wszystko! Ale również nam ją zabiera. Przestajemy chcieć wychodzić z domu, bo po co? skoro wszystko mogę zamówić on-line. Nie chcemy, lub tłumaczymy brakiem czasu unikanie spotkań ze znajomymi.. przecież można napisać do nich, lub porozmawiać. Internet daje nam tyle samo ile zabiera. Choć bez pewnych czynności, obecnie, nie wyobrażamy sobie życia (np. ja teraz nie miałabym tego bloga i nie pisałabym do Was, a Wy nie czytalibyście mnie) to kiedyś przecież ludzie sobie radzili! I to jak bardzo doskonale! Czy byli mniej szczęśliwi? Nie sądzę. Czy mieli mniej czasu? wprost przeciwnie! Czy nie zawierali znajomości, nie byli w związkach? byli tak samo, jak i my dziś. My ludzie lubimy sobie dużo dzisiaj ułatwiać. Szkoda, że nie widzimy jak te ułatwienia stają się niekiedy utrudnieniami. Osobiście jak najbardziej jestem zwolenniczką wirtualnych możliwości (skłamałabym, gdybym napisała, że jest inaczej), jednakże mam nadzieję, że podchodzę do tego wszystkiego ze zdrowym rozsądkiem. Chyba jak zawsze można tu przywołać pewne przysłowie "Wszystko jest dla nas dobre, gdy mamy świadomość, jak  korzystać z tego z głową" :))).